piątek, 30 marca 2012

Metamorfoza z LANCÔME

Zapraszam do wzięcia udziału w konkursie, którego nagrodą jest metamorfoza. "Nowy makijaż, fryzura, wiosenna stylizacja - a to wszystko uwiecznione podczas profesjonalnej sesji zdjęciowej".

Konkurs jest współorganizowany z portalem lamode.info i trwa do 1. kwietnia.

Szczegóły na:
http://lamode.info/konkursy/articles/wygraj_metamorfoze_z_lancome.html

środa, 28 marca 2012

O nagrodę Czystej Twarzy bój stoczą...

Zabierając się za opiniowanie kosmetyków do pielęgnacji twarzy muszę krótko scharakteryzować moją cerę – pokręcona jak baranie rogi. Strefa T bardzo się przetłuszcza, szczególnie wiosną, a policzki są suche jak pieprz. Najczęściej wybieram kosmetyki do cery mieszanej, choć tych na rynku polskim wcale nie jest tak dużo.
Jeśli chodzi o mycie twarzy ostatnio wypróbowałam dwa produkty – Iwostin Żel oraz Piankę firmy Marion.


Żel Iwostin pochodzi z serii Purritin. Jest hipoalergiczny, przeznaczony dla skóry wrażliwej, tłustej i skłonnej do zmian trądzikowych. Zawiera olejek z drzewa herbacianego i wodę termalną z Iwonicza, co jest cechą charakterystyczną wszystkich kosmetyków tej marki. W białej 150 ml. tubce mieści się przezroczysty żel o dość intensywnym „aptecznym” zapachu. Początkowo napełniło mnie to nadzieją, że będzie skuteczny, leczniczy. Po trzech tygodniach testowania jestem pewna, że moje przypuszczenia się nie potwierdziły. Po umyciu skóra jest przesuszona, nienaturalnie napięta. Po kilku godzinach robi się tłusta, błyszczy się i wygląda nieświeżo. Szczerze mogę powiedzieć, że to 25zł wyrzucone w błoto.



Na poprawę nastroju pochwalę się nową zdobyczą- Oczyszczającą pianką do mycia twarzy z ekstraktem z piany morskiej oraz kawioru firmy Marion.


Jeśli chodzi o formę kosmetyku- pianki, to zakochałam się w niej już jakiś czas temu, przy okazji używania Madary. Po pierwsze dwa przyciśnięcia pompki i już mamy odpowiednią ilość do umycia twarzy, co równa się temu, że produkt jest wydajny. Po drugie forma kosmetyku jest tak lekka, że nie potrzebujemy hektolitrów wody do jego zmycia. No i po trzecie pozostawia skórę świeżą, czystą i to przez cały dzień.


O produkcie jak i o firmie Marion dowiedziałam się z marcowego magazynu Kosmetyki. Do zakupu pianki przekonała mnie, jak już wcześniej wspomniałam, sama forma, ale też wyjątkowo niska cena. Za ok. 8 zł dostajemy 165 ml. bardzo dobrego produktu. Oprócz oczyszczającej pianki jest także delikatna z ekstraktem z alg do skóry wrażliwej i naczynkowej.

O firmie Marion pewnie przeczytacie nie raz, bo przeglądając na ich stronie ofertę znalazłam kilka bardzo fajnych kosmetyków. Przede wszystkim to kolejna marka, która proponuje swoim klientom niedrogie produkty bez nachalnego marketingu.



Iwostin
+ : brak
- : nieprzyjemnie wyszuszona skróra po umyciu, a po kilku godz. tłusta i świecąca,
intensywny zapach, cena

Marion
+ : konsystencja pianki, neutralny zapach, cena ok 8 zł, wydajny, bardzo skuteczny
- : brak

be THE PROUD PEACOCK na Fejsbuku

Miło mi zakomunikawać, że od wczoraj blog be THE PROUD PEACOCK ma swój fanpage na Facebook'u. Mam nadzieje, że zwiększy to nie tylko zainteresowanie czytelników, ale także firm, które będą chciały podjąć współpracę i przekazywać swoje produkty do testowania. W planach mam także konkursy, ale czekam na sponsorów i szczegóły dotyczące kwestii prawnych.
Miłego czytania:)

wtorek, 27 marca 2012

... na niesforne włosy.

Moim darem i przekleństwem są bardzo grube i ciężkie włosy. Prezentują się całkiem ładnie, ale kiedy przychodzi mi coś z nimi zrobić załamuje ręce. Mycie i suszenie zajmuje mi około godziny, a warkocz utrzymuje się nie więcej niż 15 min. Największym problemem po zimie nie tylko w przypadku mojej czupryny są wysuszone włosy. Elektryzują się, puszą i wyglądają bardzo niezdrowo. Zazwyczaj nakładałam maseczki albo odżywki, ale efekty były minimalne. Postanowiłam zainwestować w coś bez spłukiwania. Wybrałam krem Super Gładkość Pantene Pro-V.



Według informacji zamieszczonej na opakowaniu można ją stosować na suche lub mokre włosy. Pierwszej opcji nie polecam. Włosy się kleją, a po porządnym rozczesaniu miałam wrażenie, że są cięższe niż zwykle i tłuste. Druga możliwość jest o niebo lepsza. Nie tylko ułatwia rozczesywanie, ale też świetnie radzi sobie z bałaganem na głowie. Wystarczy wysuszyć włosy rozczesując je dłonią, a będą gładkie i proste bez konieczności używania prostownicy. Cena kosmetyku to ok. 18zł za 145 ml. I jeszcze bardzo ważna informacja- ma cudowny zapach, który utrzymuje się na włosach caaaaały dzień :)

+: daje obiecany efekt gładkości, ładny zapach,
-: kiepsko się sprawdza przy nakładaniu na suche włosy

poniedziałek, 19 marca 2012

Trochę ekologii


Ekologia jest dziś bardzo kontrowersyjnym tematem. 95% ankietowanych odpowie, że to segregowanie śmieci, dbanie o porządek w lesie etc. Nie trzeba być kujonem z biologii, żeby pamiętać, że ekologia bada zależności między gatunkami (definicja mojego autorstwa oparta o wspomnienia z lekcji). Jak to się ma do produktów i konsumentów? Tak, że my używając ich nie szkodzimy środowisku, a sami dostajemy wszystko w składzie 100% from matka natura. Czy w dzisiejszych czasach to możliwe? Owszem.
Postaram się, na swój sposób, pokazać Wam czym należy się kierować by mieć pewność, że to co wybieramy jest naprawdę eko.

1. Sprawdź czy posiada certyfikat.
Najbardziej popularny jest ECOCERT, ale spotkać można też BDIH, Soil Association oraz NaTrue. (ECOCERT przewiduje, że w celu osiągnięcia certyfikatu wszystkie produkty powinny być zapakowane w opakowania nadające się recyklingu, tzn. wolne od plastiku typu :PP, PET, PE, HDPE i LDPE. )


2. Sprawdź datę ważności.
Kosmetyki ekologiczne nie powinny mieć dłuższej daty ważności niż 2 lata od dnia produkcji (nie kupuj kosmetyków w dużych ilościach, kosmetyki ekologiczne mają ograniczony okres ważności, ponieważ nie posiadają wewnątrz żadnych syntetycznych konserwantów).
3. Mogą mieć nietypowy zapach, ponieważ przy ich produkcji nie wykorzystuje się syntetycznych substancji zapachowych. Jednak nie martwcie się, nie czuć ich już po kilku sekundach.
4. Sprawdź skład.
Jeśli producent twierdzi, że specjalnym składnikiem danego kosmetyku jest np. rumianek, ekstrakt z rumianku, ale znajduje się tylko na końcu listy, możemy wywnioskować, że ilość rumianku w kremie wynosi 0, ..%, co jest zbyt małą ilością, aby miał wpływ na skórę.
5. Unikaj :
parabenów (metyl, butyl, propyl, izobutyl), znajdujących się prawie w każdym kosmetyku jako środek konserwujący. Mają działanie rakotwórcze!
Laurylosiarczan sodu (SLS lub SLES)- sprawia, że kosmetyk się pieni. Działanie mutagenne!
Glikol propylenowy- znajdziesz go w tonikach do twarzy, ale jest także składnikiem płynu hamulcowego, więc jest toksyczny!
Oleje mineralne (Ropa Naftowa)- natłuszcza skórę, używany jako tania alternatywa olejków roślinnych
Fenoksyetanol- składnik kremów. Mutagenny, toksyczny.

Uwaga na koniec:
Składniki na opakowaniu wymienione są w kolejności malejącej - im więcej danej substancji znajduje się w produkcie,tym bliżej początku listy będzie się znajdować.


Mam nadzieję, że chociaż w małym stopniu przekonałam Was do kosmetyków ekologicznych, a mój mały przewodnik ułatwi następne zakupy w drogerii. Zielone hi5! :)

Z wyższej półki- Dolce&Gabbana


Cienie do powiek nie są moim ulubionym kosmetykiem. Po pierwsze jak już kiedyś
wspomniałam nie jestem mistrzem makijażu i dlatego ograniczam się do podkładu i tuszu do rzęs. Czasami jednak sytuacja wymaga podkreślenia oczu ( wesela, święta albo zwyczajnie chce wyglądać jak człowiek) i wtedy sięgam po zapasy, które posiadam dzięki przeglądaniu licznych zdjęć z pięknie pomalowanymi paniami. Wtedy postanawiam, że się nauczę, kupuje cienie, wkładam do szafki…i mam w szafce :P. Kiedy jednak decydowałam się już je użyć przerażało mnie to co działo się po ośmiu godzinach od nałożenia – efekt kolorowej pandy. To drugi powód, dla którego nie używam cieni- brak trwałości. Rozcierają się, kruszą, opadają i sprawiają, że kiedy wracam po pracy boję się spojrzeć w lustro. Przełomem były cienie Dolce Gabbana. Mają bardzo mocny pigment, dzięki czemu nie trzeba nakładać miliona warstw. Już po jednej można uzyskać mocny i trwały kolor. Jednym słowem- genialne!

Drugim kosmetykiem DG jaki mam jest błyszczyk w kolorze Nude. Jest dość gęsty, ale
dzięki temu bardzo szybko nawilża pozostawiając efekt „mokrych ust”. Trzyma się długo, nawet po piciu i jedzeniu. Nie mogę jednak uznać, że to coś niezwykłego. Jest całkiem normalny, chociaż nie wiem czy można od błyszczyka można wymagać więcej? Chyba nie.


Coś co mnie wyjątkowo przyciągnęło do tych kosmetyków to opakowania. Przykuwają uwagę każdego, więc miło wyciąga się je z torebki. Cienie umieszczone są w złotym puzderku z lusterkiem, co pozwala na kontrolowanie makijażu w każdej sytuacji.





+ : bardzo dobra jakość, trwałość, przepięknie zapakowane.
- : cena błyszczyka to ok. 150zł, cieni ok. 320.

czwartek, 15 marca 2012

Zapach wiosny- Boss Orange

Opisywanie zapachów jest jak stąpanie po cienkim lodzie- ile nosów tyle opinii. Jedni wolą świeże, lekkie zapachy jak Dolce Gabanna Light blue, ale ja jestem fanką tych słodszych. W zimę pozwalam sobie na totalną słodycz Escady, dla wielu osób zbyt intensywną. Wiosną wyciągam zapasy z zeszłego roku, czyli cudowne Boss Orange.
Dla formalności :
Nuty głowy: jabłka
Nuty serca: białe kwiaty, kwiat pomarańczy
Nuty bazy: sandałowiec, drzewo oliwne, wanilia.
Prócz zapachu, ślicznej butelki uwielbiam także twarz zapachu i marki Boss Orange-pogodną Sienne Miller, w lekkim „tiszercie”, na słonecznym tle i z widocznym tatuażem w kształcie jaskółki (me gusta!). Podobnie jak kolekcje Boss Orange, tak i zapach jest w stylu casual. W ciepły dzień delikatnie odświeży skórę, na pewno nie przytłoczy. Hitem jest też dla mnie balsam, który prócz trwałego zapachu bardzo dobrze nawilża skórę. Do kompletu jest także żel pod prysznic, równie świetny.


Jak już wspomniałam, o gustach się nie dyskutuje, ale wszystkie osoby, które jeszcze nie zetknęły się z żadnym z dwóch zapachów Boss Orange dla kobiet zachęcam do spróbowania.




+ : bardzo trwały zapach perfum, balsamu i żelu pod przysznic, ładne i praktyczne opakowania.

-: cena balsamu i żelu pod prysznic - 129,00 i 119,00 za 200ml (cena Douglas)

środa, 14 marca 2012

Nie tylko dla fanów sagi.

Nawet jeśli nie szalejesz na widok wampirów, nie mdlejesz na widok Pattinsona, zainteresują Cię kosmetyki zainspirowane sagą Twilight. Nie znajdziesz tam mrocznych odcieni i krwistych kolorów, raczej delikatną poświatę i błyszczące drobinki.
W mojej kosmetyczce znajduje się błyszczyk Luna- butterfly kisses oraz rozświetlające cudo, które można używać jako delikatny cień do powiek lub rozświetlający puder.


Błyszczyk pięknie pachnie (moim zdaniem jak maślane ciasteczka), świetnie się trzyma na ustach i pozostawia długotrwały efekt nawilżenia. Posiada małe drobinki brokatu, które dają delikatny efekt błyszczenia i powiększenia. Jak dla mnie hitem jest aplikator, który sprawdza się dużo lepiej niż „gąbeczkowe” spotykane najczęściej w błyszczykach.


Cień/puder jest wyjątkowo delikatny. Można go nakładać palcami, nie pozostawi grubej warstwy na skórze. Świetnie sprawdza się wiosną i latem, kiedy świecące kryształki pięknie mienią się w słońcu.


Rzecz najważniejsza- gdzie kupić? Jeszcze niedawno widziałam serię Twilight w Douglasie (mała półkach przy kasie). Polski dystrybutor niestety wycofał się ze sprzedaży, ale po zrobieniu małego rozeznania widzę, że w internecie wysprzedawane są zapasy.
Zachęcam do zakupu (nie tylko jako prezent dla młodszej siostry), a osoby zainteresowane pozostałymi produktami odsyłam na stronę http://twilightbeauty.com/ .


+ : całkiem niezła jakość, idealne do delikatnego makijażu
- : trudno dostępne

poniedziałek, 12 marca 2012

produkt by sieć

Czy cena = jakość produktu? Zawsze mam pełno wątpliwości wobec produktów typu "tanie i pewnie". Każda sieciówka ma swoją markę, która kusi wyjątkowo niską ceną. Wiele osób twierdzi, że to dzięki licznym oszczędnościom m. in. marketingowym. By obalić lub potwierdzić te teorie przedstawię Wam kilka opinii. Dziś dwa produkty- Isana Dusch Peeling z czekoladą i wanilią z Rossmanna (ok. 5,50zł) oraz BeBeauty Chusteczki do demakijażu z Biedronki (ok. 3,50zł). Peeling pochodzi, według informacji na opakowaniu, z limitowanej edycji. Pachnie bardzo przyjemnie, w sam raz na kąpiel w zimowe wieczory. Szczerze mówiąc przy otwarciu tubki ma się ochotę go zjeść. Zapachem przypomina pralinowy balsam do ciała Sephory. Pierwsze wrażenie- bardzo pozytywne. Później już było tylko gorzej. Po rozprowadzeniu po ciele odniosłam wrażenie, że małych drobinek mających złuszczać naskórek jest bardzo mało. Żeby porządnie umyć całe ciało musiałam wziąć 4 razy więcej peelingu niż w przypadku innych produktów tego typu. Zawiodłam się też na wspaniałym zapachu, który w ogóle nie pozostaje na skórze. Moja ocena w 5 stopniowej skali to 2.
Taką samą ocenę wystawiam chusteczkom do demakijażu. Usuwają makijaż częściowo, co znaczy, że użyciu ich warto pójść i porządnie umyć twarz. Zbierają śladowe ilości podkładu, tusz do rzęs raczej rozmazują niż ścierają. Używałam chusteczek do demakijażu innych firm i wiem, że te "biedronkowe" reprezentują naprawdę niską jakość.
Wyżej wymienionych produktów nie polecam. Czekam na Wasze opinie dotyczące "produktów by sieć". :)

+ : cena ok. 5 zł
-: niska jakość, nie pozostawia zapachu na skórze, mała wydajność

niedziela, 11 marca 2012

Reanimacja zakończona sukcesem!

Przy pomocy odżwki Eveline udało się uratować moje paznokcie. Są mocniejsze i w ogóle się nie łamią, dlatego spokojnie mogę Wam ją polecić :) Od jutra nowa porcja nowych, bardziej treściwych postów. Przeprowadzka bliża się ku końcowi :)

środa, 7 marca 2012

be my "Valentina"

Moją nową miłością zapachową jest "Valentina" od Valentino. Skuszona licznymi reklamami we wszystkich magazynach postanowiłam skorzystać z testera. Mimo ostrego wycisku na siłowni, kąpieli z peelingiem zapach pozostał na nadgarstku....cudowny zapach! :)

Żegnaj ukochana marko...

Pracując w pewnej firmie kosmetycznej często spotykałam się z mailami, które wyglądały mniej więcej tak : „ ...ten kosmetyk był świetny i dlatego z koleżankami zastanawiamy się czemu został wycofany”. W przypadku wspomnianej Madary mniej więcej mogę określić czemu genialny produkt nie zagościł na dłużej. Jest jednak wiele marek, głównie perfumowych, które pewnego dnia podejmują decyzję o zaprzestaniu produkcji mimo całkiem niezłej sprzedaży. Drogie polskie konsumentki, Wasze listy do firm dystrybucyjnych niewiele dadzą, ponieważ takie decyzje zapadają gdzieś hen hen...daleko... na tzw. górze, a dokładniej w Stanach Zjednoczonych, Francji, Hiszpanii, Szwajcarii, czyli wszędzie tam gdzie mieszczą się siedziby główne firm, gdzie przed oczami producentów przelatują obrazy zarobionych milionów, a nie twarze jednej uśmiechniętej konsumentki (smutna prawda).
Na mojej liście rzeczy wycofanych niesłusznie znajduje się między innymi lakier Pierre Rene- Salon Use. Małe, kwadratowe buteleczki dostępne były głównie w perfumeriach, gdzie firma miała swoje regały. Świetna konsystencja, łatwe nakładanie, trwałość i piękne kolory. Niestety, skończyłam tylko na dwóch, bo kiedy wybrałam się do sklepu po kolejny już ich nie było. Wy może też macie jakieś produkty, za którymi tęsknicie. Piszcie, może uda nam się znaleźć jakieś dobre zastępstwo.

sobota, 3 marca 2012

Reanimacja paznokci z Eveline

Zima nie była w tym roku łaskawa dla moich dłoni i paznokci. Pomimo grubych i ciepłych rękawiczek często miałam zmrożone paluszki. Efekt- sucha skóra i łamliwe paznokcie. Moje "ogryzki" chowałam skrzętnie przed ludźmi, dzisiaj zaś podjęłam reanimację z Eveline- SOS dla kruchych i łamliwych paznokci. Według instrukcji na opakowaniu muszę nakładać przez trzy kolejne dni  po jednej warstwie odżywki, a następnie zmyć i tak w kółko. Więc czekamy.... :)

Przepraszam za słabą jakość zdjęcia,ale jedną ręką się przeprowadzam, a drugą piszę posty :D

piątek, 2 marca 2012

Moje odkrycie roku, czyli KOBO PROFESSIONAL.

Moja historia z Kobo zaczęła się dość niewinnie. Przechadzając się między pułkami drogerii Natura natknęłam się na regał tejże firmy. Niewiele myśląc sięgnęłam po uśmiechający się do mnie lakier w kolorze Nude, w którym zakochałam się od pierwszego pomalowania. Miał świetną konsystencję, szybko wysychał, trzymał się całe 5 dni (przy moim trybie życia lakier odpryskuje najczęściej już po kilku godzinach)! Co prawda początkowo paznokcie - nieładnie mówiąc- śmierdzą... i nie wspominałabym o tym gdyby zapach znikał wraz z zastygnięciem lakieru. Czuć go jeszcze przez pół dnia, ale chyba już wolę przemęczyć się
 z „pachnącym inaczej” lakierem niż terroryzować domowników co wieczór zapachem zmywacza.Zachwycona jakością lakieru zaczęłam mój romans z kolejnymi produktami Kobo: podkładem (kryjącym 
i matującym), konturówką, cieniem... Cena każdego kosmetyku nie przekracza 20zł. Za taką cenę otrzymujemy, jak na moje oko (twarz i paznokcie), całkiem niezłą jakość. Produkty są dostępne w każdej Naturze, nigdy nie brakuje ich na pułkach. Bogata kolorówka zachęca mnie do wypróbowania czegoś co nie jest w kolorze beżowym, ale niestety, mój brak umiejętności  do wykonywania make up'u nakazuje mi pozostanie przy „njudowym” standardzie :)
Zachęcam do polubienie Kobo na fejsbuku, gdzie na bieżąco wrzucane są informacje o nowych promocjach, często całkiem niezłych ( np. 2 produkty w cenie jednego). 


+ : atrakcyjna cena, duży wybór, przyzwoita jakość
- : nie stwierdzam

czwartek, 1 marca 2012

Na dobry początek- Madara

Madara to firma, która do Polski przywędrowała z Łotwy. Założyły ją kobiety, które dość miały perfumowanych i sztucznych produktów. Postawiły na ekologie w stu procentach. Ich produkty posiadają wszystkie certyfikaty, a dbałość o środowisku przejawia się w każdym punkcie - od składu kosmetyków na opakowaniach i materiałach szkoleniowych skończywszy.
Pewnie niewiele osób słyszało o tej marce, ponieważ zniknęła z naszego rynku tak szybko jak się pojawiła... a szkoda. Udało mi się otrzymać zestaw do pielęgnacji skóry w trzech krokach- pianka do mycia twarzy, tonik i krem nawilżający. Pianka do mycia twarzy - rewelacja! Przy mojej przetłuszczającej się cerze sprawdziła się świetnie. Skóra była idealna przez cały dzień, zero świecącej się twarzy. Tonik jak tonik, ale plusem był jego zapach, a raczej jego brak, bo zazwyczaj tonik kojarzył mi się z alkoholową wonią, nawet jeśli w składzie nie było o nim mowy. Krem jest lekki, szybko się wchłania, ale zapachem przypomina szczaw, co może odstraszać wiele osób. Na szczęście po chwili już go nie czuć, a skóra zostaje nawilżona na wiele godzin.
Dlaczego zaczęłam od marki, która na naszym rynku poniosła bardziej klęskę niż spektakularny sukces? Ponieważ właśnie dlatego chcę pisać tego bloga, żeby informować o firmach, które nie wydają grubych milionów na spoty w telewizji.
Wszystkie zainteresowane osoby odsyłam do stony http://www.madaracosmetics.pl/pl/ , a produkty Madary gorąco polecam.
Z okazji 1. dnia meteorologicznej wiosny otwieram mojego kosmetycznego bloga :)